>
https://www.high-endrolex.com/44
04-12-2025

Dlaczego musimy zmienić sposób myślenia o wodzie i infrastrukturze

Jeszcze kilkanaście lat temu w centrum europejskich debat o klimacie dominowały tematy suszy, powodzi i gwałtownych burz. Dziś wiemy, że te zjawiska są tylko fragmentem większej układanki, którą przynosi nam coraz bardziej rozregulowany przez działalność człowieka klimat. Dobrym przykładem tej zmiany są rzeki atmosferyczne - gigantyczne strumienie pary wodnej płynące wysoko nad ziemią, zdolne w ciągu jednego dnia przynieść na ląd więcej wody niż niektóre rzeki niosą w miesiąc.

To one coraz częściej stają się sprawcami katastrofalnych ulew i powodzi błyskawicznych. Zjawisko wygląda poetycko - rzeki na niebie - ale niesie ze sobą konsekwencje, do których tradycyjna infrastruktura przeciwpowodziowa nie jest przygotowana. Wały, poldery, regulacje rzek, zbiorniki retencyjne - wszystko to ma sens, ale nie wobec zjawiska, które potrafi zrzucić na dany region całą roczną sumę opadów w kilka godzin.

Zakończyła się epoka przewidywalnych rzek i powodzi „stuletnich”. Wchodzimy w czas wodnych ekstremów.

Europa traci wodę pod ziemią. A bez niej nie ma bezpieczeństwa ani gospodarki

Jednocześnie naukowcy od lat obserwują zjawisko, które przebiega mniej widowiskowo, ale jest znacznie groźniejsze: spadek poziomu wód gruntowych w Europie. To nie jest pojedyncza obserwacja ani lokalna anomalia - to trend obejmujący całe połacie kontynentu, również regiony, które dotychczas uchodziły za stabilne pod względem hydrologicznym.

Wygląda to tak, jakby „podziemny magazyn” wody, z którego przez stulecia czerpały miasta, wsie, rolnictwo, lasy i ekosystemy - powoli się opróżniał. I to mimo tego, że w niektórych latach spada „wystarczająca” ilość deszczu. Problem polega na tym, że opady nie są już równomierne. Albo pada za dużo naraz, co powoduje spływ powierzchniowy, albo nie pada wcale. Dodatkowo cieplejsze zimy zmniejszają tempo odnawiania się wód podziemnych, które dawniej umożliwiał roztapiający się powoli śnieg.

To oznacza, że wody gruntowe nie mają kiedy się odbudować.

Coraz częściej widzimy to także w Polsce. Z jednej strony powodzie, z drugiej - wysychające jeziora i  studnie, usychające lasy i rolnictwo balansujące na granicy opłacalności. Najnowsze dane wskazują wprost: będziemy musieli nauczyć się zbierać i zatrzymywać wodę, bo woda nie będzie już dostępna tak jak dawniej. Bez retencji - i tej dużej, i tej małej - zaczniemy po prostu przegrywać.

Dlaczego adaptacja będzie trudniejsza niż myślimy

Rzeki atmosferyczne, susze, utrata wód gruntowych - to wszystko razem oznacza, że stary model zarządzania wodą, w którym reagowaliśmy tylko na powodzie lub tylko na suszę, przestaje mieć sens. Zmniejsza się też skuteczność rozwiązań inżynieryjnych i technologicznych, które rozwiązywały określony problem w określonej lokalizacji. Dzisiejszy klimat działa w rytmie skrajności:

  • najpierw tygodnie suszy,
  • potem gwałtowne ulewy,
  • potem wyschnięta gleba, która nie przyjmie tej wody,
  • a na końcu odpływ wód zanim zdążą wsiąknąć głębiej.

W tym świecie nawet intensywne opady nie poprawiają bilansu wodnego, bo duża część wody po prostu odpływa do rzek, a potem - do morza.

Dlatego adaptacja będzie trudniejsza niż wielu decydentów zakłada. Nie wystarczy „zbudować kolejnych zbiorników” ani „wzmocnić wałów”. Potrzebujemy:

  • myślenia systemowego o zasobach wodnych w każdym dorzeczu oraz w Polsce w ogóle
  • planowania rocznych i wielorocznych budżetów wodnych dla polskiej gospodarki i poszczególnych sektorów wzorując się na budżetach węglowych, które umożliwiają bardziej sprawiedliwy podział emisji gazów cieplarnianych między poszczególne kraje oraz sektory gospodarki
  • zmianę sposobu planowanie i realizowania inwestycji, w której decydującym czynnikiem są zasoby wodne dorzecza, a nie plany konkretnego inwestora
  • przeprowadzenie testów wrażliwości na zmniejszanie się zasobów wody w konkretnych dorzeczach na poziomie grup kapitałowych odpowiedzialnych za inwestycje energetyczne oraz wydobywcze oraz planów krajowych (np. Krajowego Planu Energii i Klimatu czy Polskiego Programu Energetyki Jądrowej)
  • zwiększenia retencji w krajobrazie,
  • zbierania deszczówki na masową skalę,
  • odtwarzania mokradeł i terenów zalewowych,
  • planowania przestrzennego uwzględniającego wodę,
  • mądrego gospodarowania każdą kroplą na poziomie lokalnym i regionalnym

Wyraźnie widać, że ewolucyjne, kosmetyczne zmiany nie wystarczą i prędzej czy później czeka nas rewolucyjna adaptacja. 

Co to oznacza dla wielkich inwestycji - zwłaszcza dla energetyki?

Najpoważniejsze konsekwencje nowej hydrologii dotyczą infrastruktury, która opiera się na stabilnym dostępie do wody. Dotyczy to zwłaszcza energetyki, ponieważ:

  • elektrownie potrzebują wody w ogromnych ilościach, szczególnie do chłodzenia,
  • nawet elektrownie jądrowe nie są od tego wolne,
  • zmienność zasobów wodnych zwiększa koszty, ryzyka i wymusza przestoje,
  • lokalizacja elektrowni w regionach narażonych na suszę lub powodzie jest coraz bardziej ryzykowna.

Dlatego tak ważne jest, by przy planowaniu inwestycji - np. rozważanych elektrowni jądrowych w Bełchatowie czy w Koninie - uwzględniać nie historyczne dane o opadach, lecz projekcje klimatyczne, które pokazują:

  • większą nieregularność opadów,
  • mniejszą zdolność gleby do retencji,
  • rosnące parowanie,
  • większe prawdopodobieństwo skrajnych zjawisk.

Nie możemy budować infrastruktury na założeniach, które już przestały obowiązywać. Jeżeli inwestorzy twierdzą, że ich analizy potwierdzają dostępność wystarczających zasobów wodnych żądamy ich publikacji by inni użytkownicy - czyli samorządy, parki narodowe, podmioty prywatne korzystające z wody leżące w dół rzeki ( w tym konkretnym przypadku Warty) mogli ocenić jaki wpływ na ich dostęp do zasobów wodnych Warty będę miały decyzje lokalizacyjne w Bełchatowie i Koninie. Pamiętać trzeba, że w przypadku wyboru lokalizacji Konin, uwzględniać trzeba ubytek wód potrzebnych do rekultywacji odkrywki Bełchatów w kierunku wodnym oraz brak zrzutu wód kopalnianych z odkrywki.

Czas przestać myśleć kategoriami „powrotu do normalności”

Normalność, jaką pamiętaliśmy - rozłożone w czasie deszcze, pełne wody rzeki, stabilne ujęcia wód podziemnych - po prostu się skończyła. Musimy budować odporność, która uwzględnia świat mający nowy wymiar:

  • z niebem, które potrafi wylać jak rzeka,
  • z ziemią, która nie ma siły tej wody przyjąć,
  • i z podziemnymi zbiornikami, które przestają się uzupełniać.

W tym świecie woda staje się najważniejszym zasobem XXI wieku, a jej niedobór już dziś wpływa na energetykę, rolnictwo, zdrowie, gospodarkę i bezpieczeństwo.

To moment, w którym potrzebujemy mądrego przywództwa - politycznego i gospodarczego oraz świadomości społecznej, że zasoby wodne nie są dane raz na zawsze.

A teraz - czas na działanie

Ta nowa rzeczywistość nie jest wyrokiem, ale wyzwaniem. Możemy na nie odpowiedzieć:

  • planując rozważniej,
  • inwestując w retencję,
  • traktując wodę jak najcenniejszy zasób,
  • przystosowując energetykę i infrastrukturę do nowych warunków,
  • ucząc się zbierać i magazynować wodę,
  • działając nie po katastrofach, ale przed nimi.

Bo rzeki, które płyną po niebie, nie zamierzają zniknąć.
To my musimy się nauczyć żyć w świecie, który one współtworzą.

Początek strony slot gacor WordPress CMS Checker