Osiem instytucji finansowych wsparło przedsiębiorstwa energetyczne odpowiedzialne za największe emisje CO2 w Europie kwotą prawie 16 mld EUR – i to już po podpisaniu porozumienia paryskiego w grudniu 2015 r. - dowiadujemy się z nowego raportu przygotowanego przez Europe Beyond Coal we współpracy z BankTrack, Fundacją „Rozwój TAK - Odkrywki NIE”, Friends of the Earth France, IIDMA, Re:Common i Urgewald.
Raport o wymownym tytule Fool’s Gold (Złoto głupców) zawiera ranking instytucji finansowych wspierających producentów energii najbardziej uzależnionych od węgla. Listę największych posiadaczy aktywów węglowych otwiera Norweski Państwowy Fundusz Emerytalny (akcje i obligacje o wartości 2,29 mld EUR). Kolejne miejsca zajęły Crédit Agricole (1,04 mld EUR), Deutsche Bank (0,69 mld EUR) i Standard Life Aberdeen (0,58 mld EUR).
Największym bankiem udzielającym kredytów na energetykę opartą na węglu był z kolei UniCredit (kredyty i gwarancje o łącznej wartości 3,13 mld EUR). Tuż za nim uplasowały się Santander (2,99 mld EUR), Barclays (2,71 mld EUR) i BNP Paribas (2,57 mld EUR). Tylko w ciągu ostatnich czterech lat ta „niechlubna ósemka” przekazała branży węglowej wsparcie o łącznej wartości równej budżetowi programu kosmicznego UE na lata 2021-2027(1).
Kuba Gogolewski, kampanier finansowy Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”:
W tym roku Santander Bank Polska oraz mBank ogłosiły, że kończą finansowanie nowych elektrowni i kopalni węglowych. Żadnej, nawet podobnej polityki nie ma jeszcze PKO BP ani PekaO S.A. Portfele największych OFE oraz funduszy inwestycyjnych pełne są akcji PGE, Enei czy ZE PAKu. PPK nie zawierają żadnych ograniczeń dotyczących inwestycji w spółki planujące nowe elektrownie i kopalnie węglowe. Niniejszy raport jasno pokazuje, jak mała jest jego wartość i jak łatwo „czarne złoto” może się stać przekleństwem zasobów. Zarówno dla spółek jak i dla wspierających je instytucji finansowych.
Kaarina Kolle, koordynatorka ds. finansów i energetyki w Europe Beyond Coal:
Trzeba chyba mieszkać na innej planecie, żeby po podpisaniu porozumienia paryskiego wciąż uważać inwestowanie w węgiel za dobry pomysł. Niektóre instytucje finansowe wydają się jednak funkcjonować w innym świecie, ryzykując zarówno reputację, jak i zyski. Rzeczywistość na Ziemi wygląda tak, że wszelkie powiązania finansowe z przedsiębiorstwami energetycznymi odpowiedzialnymi za zanieczyszczanie środowiska, które nie służą lobbowaniu za odejściem od węgla, to ogromny problem dla nas wszystkich. Na instytucjach finansowych ciąży współodpowiedzialność za dopilnowanie, aby europejska energetyka odeszła od węgla do 2030 roku. Jeśli zaś nie mogą na to wpłynąć, powinny przynajmniej zerwać wszelkie finansowe powiązania z trucicielami.
Przedsiębiorstwa produkujące energię elektryczną z węgla, które dalej cieszą się wsparciem instytucji finansowych, to m. in. PGE, RWE, EPH, Fortum/Uniper, ČEZ i Enel/Endesa. Łącznie spółki te odpowiadają za ponad połowę unijnych emisji CO2 pochodzących ze spalania węgla oraz zanieczyszczenia powietrza powodujące szereg negatywnych skutków dla zdrowia publicznego. Jeśli Europa ma wypełnić swoje postanowienia klimatyczne, elektrownie węglowe należące do tych podmiotów muszą zostać zamknięte najpóźniej do 2030 roku.
To zadziwiające, jak wielkie kwoty w dalszym ciągu zasilają utrzymanie węgla w europejskim miksie energetycznym. Żaden trzeźwo myślący inwestor czy kredytodawca nie powinien upatrywać w węglu jakiejkolwiek przyszłości. Prawda jest taka, że ta niegdyś złota inwestycja to obecnie niebezpieczna lekkomyślność. Firmy uparcie trzymające się węgla ryzykują utopienie w ten sposób swoich aktywów – ostrzega Katrin Ganswindt, szefowa kampanii klimatycznej Urgewald.